Na południu Stanów, gdzie szosy wiją się przez zielone wzgórza Tennessee, jest miejsce, które dla wielu artystów stało się przystanią i punktem zwrotnym. Nashville – miasto, które oddycha muzyką. To tutaj, z dala od światowych trendów, rodzą się opowieści o powrotach, o drugich szansach i o marzeniach, które nie dają o sobie zapomnieć.
Właśnie w takim klimacie, w studiu Planet Fun Sound, spotykają się czterej mężczyźni z przeszłością – nie celebryci, lecz ludzie, którzy swoje już przeżyli. Mike Lewis, Clint McBay, Bill Power i Ian Hoey – nazwiska znane koneserom alternatywnego rocka, ale przede wszystkim – przyjaciele, dla których muzyka wciąż jest ucieczką, terapią i pasją.
Nie ma tu blichtru ani wielkich kontraktów. Jest za to stara kanapa, kilka gitar z duszą i ściany, które pamiętają niejedną próbę. W powietrzu unosi się zapach kawy i kurzu, a z głośników płyną pierwsze riffy, które na nowo rozpalają w nich ogień. Tak zaczyna się historia Tenkiller – zespołu, który postanowił spalić za sobą wszystkie mosty i zaryzykować wszystko dla muzyki.
Każdy z nich ma swoją historię. Mike Lewis i Clint McBay – dawniej For Love Not Lisa, później inne projekty, inne miasta, inne życia. Byli częścią alternatywnej sceny lat 90., grali na festiwalach, nagrywali płyty, ale świat nie zawsze ich zauważał. W pewnym momencie przyszła cisza – codzienność, rodziny, zwykłe obowiązki.
Bill Power to z kolei człowiek, który nigdy nie potrafił usiedzieć w miejscu. Po latach z Blenderhead i Spoken in Tongues osiadł w Nashville, otworzył niewielkie studio i pomagał innym realizować muzyczne marzenia. Ian Hoey, najmłodszy w ekipie, wniósł świeżość i energię – doświadczenie z The Inheritance pozwoliło mu szybko odnaleźć wspólny język ze starszymi kolegami.
Ich spotkanie nie było planowane. Zaczęło się od wymiany wiadomości, przypadkowej kawy i starych demówek, które miały tylko rozbudzić wspomnienia. Zamiast tego narodziła się potrzeba stworzenia czegoś nowego, szczerego i prawdziwego. Tak powstał Tenkiller.
Praca nad „Burn The Boats” była jak terapia – powolna, wymagająca, ale niezwykle oczyszczająca. W studiu spotykali się wieczorami, często po pracy i rodzinnych obowiązkach. Każdy przynosił swoje pomysły, teksty, fragmenty melodii. Czasem była to tylko linijka, czasem cała historia.
Najważniejsze były emocje – nie poprawność, nie radiowe refreny, lecz prawda. „Tennessee Hills” to list miłosny do rodzinnych stron, pełen tęsknoty i nadziei. „If You Wanted To” opowiada o drugich szansach, „Break Up Song” – o rozstaniach, które uczą, jak stawiać czoła rzeczywistości.
Proces twórczy był burzliwy – wiele utworów powstawało miesiącami, zmieniało się pod wpływem dyskusji i doświadczeń. Każdy z muzyków wnosił coś od siebie – Lewis i McBay pisali teksty, Power odpowiadał za aranżacje, Hoey nadawał całości rytm. Goście, tacy jak Kelby Ray, R.R. Williams czy Tiffany Lewis, dodawali wyjątkowe smaczki, wzbogacając brzmienie i emocjonalny przekaz (Tenkiller Music).
Studio Powera to miejsce pełne ducha. Nie ma tu nowoczesnych gadżetów – zamiast tego są stare wzmacniacze, analogowe taśmy i ściany pokryte plakatami z dawnych koncertów. Wszystko to tworzy atmosferę, w której łatwiej zapomnieć o świecie i skupić się tylko na muzyce.
Nagrania były długie, czasem męczące, ale zawsze szczere. Część utworów powstała spontanicznie – inne wymagały dziesiątek podejść. Power celowo unikał cyfrowych poprawek. „Chciałem, żeby słuchacz poczuł, że jest z nami w tym pomieszczeniu” – mówi producent. Każdy fałsz, każda pomyłka to część tej opowieści.
Brzmienie płyty jest ciepłe, pełne przestrzeni i niedoskonałości. Słychać tu pot, śmiech, czasem frustrację – i właśnie to sprawia, że „Burn The Boats” jest tak autentyczne.
Dlaczego „Burn The Boats”? Historia sięga czasów podbojów – dowódcy, którzy rozkazywali spalić własne okręty, by nie było odwrotu, tylko droga naprzód. Dla Tenkiller to symbol – nie wracają do przeszłości, nie kalkulują. Stawiają wszystko na jedną kartę.
„To nasz manifest” – mówi McBay. – „Albo się uda, albo nie. Ale nikt nam nie powie, że nie próbowaliśmy”. Ta odwaga słychać w każdym kawałku – jest gorycz i nadzieja, są błędy i zwycięstwa. To muzyka ludzi, którzy wiedzą, jak smakuje życie.
„Burn The Boats” nie wpisuje się łatwo w żadne ramy. Jest tu rock, country, trochę gospel, grunge’owa energia i południowy luz. Każdy z muzyków dorastał na innych dźwiękach – słychać inspiracje od Bruce’a Springsteena po Motown, od klasycznego country po punk.
W Stanach Americana przeżywa renesans. Coraz młodsi artyści sięgają po korzenie, szukają prawdy w prostych historiach i brudnym brzmieniu. Tenkiller doskonale wpisuje się w ten trend, ale jednocześnie idzie własną drogą – bez kalkulacji, bez prób przypodobania się komukolwiek.
Słychać to choćby w „Tennessee Hills” – balladzie o dorastaniu, marzeniach i cenie, jaką trzeba zapłacić za wolność. „Break Up Song” to hymn dla tych, którzy nie boją się przyznać do porażek, a „If You Wanted To” – dla wszystkich, którzy wierzą, że zawsze można zacząć od nowa.
Tenkiller od początku chcieli, by każdy element płyty miał duszę. Okładka autorstwa Tylera Hacketa to małe dzieło sztuki – ręcznie wycinany drzeworyt przedstawia płonący statek na tle zachodzącego słońca, z korzeniami i rzeką wijącą się u stóp. To metafora zmiany, odwagi i pozostawiania przeszłości za sobą.
Limitowane plakaty i winyle drukowane są ręcznie – dla tych, którzy wciąż wierzą, że muzyka to coś więcej niż plik mp3. „Chcemy, żeby ludzie mogli dotknąć naszej historii” – mówi Lewis.
W czasach, kiedy większość debiutów promują ogromne agencje PR, Tenkiller postawili na własne siły. Single – „Tennessee Hills”, „If You Wanted To”, „Break Up Song” – pojawiły się w streamingu bez wielkiego szumu, ale szybko zaczęły zdobywać fanów. Pomogły media społecznościowe, krótkie filmiki zza kulis, sesje Q&A na żywo i bezpośredni kontakt z fanami.
Wielu dziennikarzy muzycznych zachwyciło się szczerością i brzmieniem płyty. Down The Line Zine nazwał ją „lekcją dojrzałego rocka – pełną blizn, nadziei i melodii, które aż proszą się o długą podróż samochodem” (Down The Line Zine). Heavens Metal Magazine podkreślił chemię między muzykami i fakt, że ich twórczość to nie powrót do przeszłości, lecz nowy rozdział.
1 sierpnia 2025 roku Tenkiller zagrają koncert premierowy w Mockingbird Theater w Franklin – miejscu, które łączy historię z nowoczesnością. Nie będzie wielkiej produkcji, za to będą emocje, bliskość i szczerość. Wśród gości pojawią się R.R. Williams i Ryan Lockhart – lokalni artyści, którzy doskonale rozumieją klimat tych dźwięków (Do615, BandsInTown).
Zespół zapowiada, że nie zabraknie starych hitów w nowych aranżacjach, a także kilku muzycznych niespodzianek. Po koncercie muzycy chcą spotkać się z fanami, porozmawiać, podpisać płyty i po prostu być razem.
Dla tych, którzy nie mogą pojawić się osobiście, przewidziano streaming i relacje na żywo w mediach społecznościowych. „Chcemy, żeby każdy mógł być częścią tego wieczoru” – mówi Power.
Tenkiller od początku stawiają na bliskość z odbiorcami. Odpowiadają na każdą wiadomość, czytają listy i komentarze, dzielą się swoimi historiami. Wśród fanów są zarówno dawni wielbiciele For Love Not Lisa, jak i młodzi ludzie, którzy dopiero odkrywają Americana.
„Często dostajemy wiadomości, że nasze piosenki pomagają przetrwać trudne chwile” – mówi Hoey. – „To daje nam siłę, by nie odpuszczać”. McBay dodaje: „Nie jesteśmy rockowymi gwiazdami. Jesteśmy facetami, którzy dostali drugą szansę”.
Premiera „Burn The Boats” to dopiero początek. Power już pracuje nad nowym albumem Spoken in Tongues, a Lewis i McBay piszą kolejne piosenki dla Tenkiller. Zespół planuje trasę po południowych stanach – Nashville, Atlanta, być może nawet Chicago.
„Nie interesują nas wielkie stadiony. Chcemy grać tam, gdzie jest publiczność gotowa słuchać prawdziwej muzyki” – podkreśla Hoey. „W małych klubach, na festiwalach, wszędzie”.
Dla nich najważniejsze jest, by nie tracić pasji. „Jeśli masz w sobie ogień, nie pozwól mu zgasnąć” – mówi Lewis. – „To cała filozofia Burn The Boats”.
Historia Tenkiller to opowieść uniwersalna. O tym, że nigdy nie jest za późno, by zacząć od nowa. O sile przyjaźni, odwadze i o tym, że nawet jeśli świat o tobie zapomni, możesz stworzyć coś, co zostanie na zawsze.
„Każdy z nas ma swoje statki do spalenia” – podsumowuje Lewis. – „Przeszłość, lęki, żale. Trzeba znaleźć w sobie odwagę, by ruszyć przed siebie”.
Dla Tenkiller „Burn The Boats” to nie tylko płyta – to symbol, manifest i zaproszenie do wspólnej podróży. Dla słuchaczy – okazja, by znów poczuć magię prawdziwej muzyki.
Linki: